z Zofią Milską-Wrzosińską rozmawia Agnieszka Jucewicz
Kiedyś, przy okazji innej naszej rozmowy, wspomniała pani, że uczucie bezradności to jedno z najtrudniejszych uczuć. Dlaczego?
Bo czujemy coś dolegliwego: ból, złość czy niezgodę, ale jednocześnie niemoc, żeby coś z tym zrobić. Jest źle, ale nie widzimy żadnej możliwości zmiany, więc przeżywamy swoją sytuację jako stan ograniczenia, zniewolenia czy nawet przemocy. Niekoniecznie przemocy w sensie dosłownym – fizycznej czy psychicznej, wywieranej przez konkretnego człowieka.
Czujemy, że nie mamy wpływu na coś dla nas istotnego, bo sprawy zostały już rozstrzygnięte i będą szły swoim torem niezależnie od naszych działań, czyli wszystko jedno, co zrobimy, nic się nie zmieni, a jeśli już, to na gorsze. Na przykład mąż gbur mówi, że na rozmawianie jest zbyt zmęczony, a jak się nie podoba, to mogę sobie znaleźć innego. Albo nauczyciel nigdy nie oceni dobrze wypracowania dziecka, bo się uwziął. Czy przychodnia proponuje wizytę u foniatry za 11 miesięcy.
Jednym słowem – kompletna niemoc.
W epoce całkowicie scyfryzowanych mediów mogłybyśmy teraz wyświetlić czytelnikom bardzo znane nagrania z badań Edwarda Tronicka z lat 70., zwane still face (martwa twarz). Zachęcam do obejrzenia ich w sieci. Są przejmujące, ale może opowiem.
Brały w nich udział matki i dzieci wieku od około ośmiu miesięcy do przeszło roku i najpierw między dziećmi a mamami była żywa interakcja, jak to na tym etapie bywa – dzieci coś „gugały”, mamy odpowiadały, dzieci wyciągały przed siebie rączkę, mamy szły za tym wzrokiem, dzieci się śmiały, mamy odpowiadały na śmiech itd. W pewnym momencie zgodnie z poleceniem eksperymentatora matka zastygała na 30 sekund. Nie reagowała na zaczepki. Nie odzyw