Eugenia Herzyk
„Nałogowa miłość
– czym jest i jak się z niej wyzwolić?”

Świat Książki, 2011

Spis treści

Wstęp

Rozdział 1
Pułapki chorej miłości
Czym miłość nie jest?
W poszukiwaniu kwiatu paproci
Magiczne słowa „kocham cię”

Rozdział 2
Związek toksyczny a związek partnerski
Deficyty jako źródło problemów w związkach
Strategie manipulacji w związkach
Związki toksyczne i nietoksyczne
Związek partnerski

Rozdział 3
Uzależnienie od miłości
Czym jest uzależnienie i dlaczego się uzależniamy?
Negatywne skutki uzależnienia
Deficyty a skłonność do uzależnień
Objawy uzależnienia od miłości
Wzorce uzależnienia od miłości
„Trudny” mężczyzna a uzależnienie od miłości

Rozdział 4
Od uzależnienia do prawdziwej miłości
Lista strat
Nałogowe zachowania
Kontrakt
Co przeszkadza w wyjściu z uzależnienia?
Co pomaga w wyjściu z uzależnienia?
Wsparcie od innych osób
Prawdziwa miłość

Posłowie

Nie byłoby sensu snuć rozważań na temat „miłości”, gdyby konsekwencje znaczenia, jakie przypisują kobiety temu słowu, nie były aż tak poważne. Oto kilka przykładów pułapek, w które można wpaść, ryzykując utratę równowagi psychicznej, zdrowia, czy kariery zawodowej.

W małżeństwie Asi zaczęło się coś sypać po tym, jak na świat przyszło długo oczekiwane dziecko. Mąż stracił zainteresowanie żoną, coraz częściej znikał z domu. Przyparty do muru przyznał, że zakochał się w innej kobiecie i czuje, że to właśnie z nią chce być. „Nasza miłość już wygasła” – oznajmił żonie. Emocje, targające Asią, były tak silne, że poszukała pomocy u psychiatry. W dalszym ciągu kocha męża i nie wyobraża sobie życia z innym mężczyzną. Byli przecież jak dwie połówki jabłka – sam jej to wielokrotnie powtarzał. W tej historii istotny jest również fakt, że mąż Asi jest psychoterapeutą, a wybranką jego serca – jego była pacjentka, dużo od niego młodsza.

Trzydziestoparoletnia Beata była w związku ze swoim partnerem cztery lata.. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Na początku czuła się, jak w raju, ale z czasem partner traktował ją coraz gorzej. Nie mogąc znieść jego ciągłej krytyki, upokarzania i wyzwisk, podjęła decyzję o rozstaniu. Teraz cierpi jeszcze bardziej – tęskni, płacze, ma huśtawki nastrojów, dokucza jej bezsenność. „Wciąż kocham tego człowieka i dotarło do mnie, że nie jestem w stanie bez niego żyć” – wyznaje. Przez innych oceniana jako kobieta o silnej osobowości, za taką też sama się uważa i nie może zrozumieć, co się z nią dzieje?

Kasia i Piotrek mają na swoim punkcie bzika. Na spotkaniach jest romantycznie – pocałunki, pieszczoty, wspaniały seks. Ale potem kontakt się urywa – Piotr nie odpowiada na sms-y, nie odbiera telefonu. Kasia nie może spać, jeść, potem powoli godzi się z tym, że ich związek się skończył. Po tygodniach, a nawet miesiącach milczenia Piotr pisze do niej: „Co u ciebie słychać?” A ona leci do niego, jak na skrzydłach z nadzieją, że tym razem będzie inaczej. Nie umie wyjść z tego błędnego koła, bo… kocha Piotra. To trwa już szósty rok. W tym czasie Kasia dwukrotnie zawaliła studia.

Czterdziestoparoletnia Iza, matka dwójki dorastających dzieci, na czterech stronach swojego listu opisuje z detalami horrory swojego małżeństwa. Jej mąż jest alkoholikiem, awanturnikiem, często stosuje przemoc, niedawno na jaw wyszły jego zdrady. Kilkakrotnie musiała uciekać z dziećmi do sąsiadki, raz, po pobiciu, trafiła do szpitala. List kończy się stwierdzeniem „Nie wiem już, co mam robić. Nie potrafię od niego odejść – moja miłość do niego jest silniejsza niż moje cierpienia.” Ciągły stres zaczął odbijać się na jej zdrowiu – od roku bierze środki antydepresyjne, schudła dziesięć kilogramów, zaczęły wypadać jej włosy.

A teraz – fragment listu Urszuli, partnerki seksoholika: „Jego zdrady mnie poniżają, upokarzają, czuję się okropnie. Jestem jednak jak zaklęta – pomimo tego, jak mnie rani, jeszcze bardziej pragnę, by mnie kochał, bym tylko ja była w jego sercu. Kocham go nad życie i on o tym wie, ale mnie nie docenia – wciąż szuka innych kobiet w Internecie. Mimo że jestem atrakcyjna, więc nie powinnam mieć problemu ze znalezieniem partnera, nie chcę szukać, bo czuję, że to on jest miłością mojego życia. W łóżku jest nam ze sobą idealnie, przeżywam coś mistycznego, wzniosłego, jedność dusz i ciał.” To nie jest list nastolatki, ale trzydziestodwuletniej kobiety, piastującej odpowiedzialne stanowisko w jednej z dużych korporacji. Z „narzeczonym” jest od pięciu lat. Coraz częściej płacze, nie może się skupić, odbija się to na efektywności jej pracy. Boi się, że zostanie zwolniona.

Kobieta, cierpiąca z powodu „miłości”, doświadcza swoistego rozdwojenia – rozum podpowiada jej jedno, a emocje – drugie. Racjonalna ocena faktów doprowadza ją do konkluzji, że związek w jego obecnym kształcie jest dla niej destrukcyjny. Nie jest przez partnera szanowana, jej potrzeby nie są przez niego uwzględniane, partner ją oszukuje, zdradza, unika zaangażowania, nie ma z nim bliskiego kontaktu. Ale poczucie emocjonalnej więzi z partnerem, nazywanej przez kobietę „miłością”, jest silniejsze, i kobieta idzie – jak to się mówi – za głosem serca.

Jednym z powodów takiego rozdwojenia jest „pranie mózgu”, czyli wpojone przekonania na temat, czym jest miłość. „Pranie mózgu” odbywa się na poziomie naszej podświadomości, to treści, które nie są w istocie naszą prawdą, ale które za własną prawdę uważamy. „Pranie mózgu” jest procesem podstępnym, odbywającym się bez naszego udziału – wiedzą o tym bardzo dobrze specjaliści od reklamy, którzy potrafią sprawić, że w sklepie dziwnym trafem sięgamy akurat po ten, a nie inny proszek do prania, choć do wyboru mamy kilkanaście różnych.

Pierwsze przekazy o istocie miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną nabywamy w dzieciństwie. Z wypiekami na twarzy słuchamy bajek, w których to rycerz na białym koniu wyzwala uwięzioną we wieży królewnę, książę wyrusza w świat w poszukiwaniu właścicielki złotego pantofelka – tajemniczej nieznajomej z balu, czy też o Pięknej, której miłość przywróciła ludzką postać Bestii. Bardzo często bajki kończą się opisem wesela, po którym następuje zdanie – „a potem żyli długo i szczęśliwie.” W szkole poznajemy losy Romea i Julii i innych romantycznych kochanków z utworów naszych poetów – Mickiewicza, czy Słowackiego. Jako nastolatki odczuwamy dreszcze wsłuchując się w teksty piosenek o miłości rodzimych, czy zagranicznych szansonistek i szansonistów – opisują one euforyczny stan pełnej jedności zakochanych, albo depresyjne cierpienia z powodu rozstania. Kino i telewizja pełne są scen miłosnych, a my razem z bohaterami przeżywamy chwile szczęścia, marząc, żeby coś podobnego nas też spotkało.

Na tym tle związek naszych rodziców wydaje się z innej bajki. Zabiegani, zmęczeni, wkręceni w rutynę codziennego życia, pochłonięci swoimi problemami. Kłócący się bez przerwy albo zimni emocjonalnie. Żyjący w separacji lub po rozwodzie. W wielu rodzinach jest też alkohol i przemoc. Obserwujemy, jak nasi rodzice traktują się nawzajem, wsłuchujemy się w ich rozmowy, patrzymy na gesty. Podświadomie chłoniemy wzorce – bo dziecko to, co się dzieje w jego rodzinie uważa za normalne, nie ma pojęcia, że może być inaczej. Często jednak te wzorce zbyt bardzo odbiegają od naszych, nabytych z innych źródeł, wyobrażeń na temat miłości. Wyruszamy zatem na jej poszukiwania, kierując się zbudowaną przez siebie iluzją. Nie zdajemy sobie jednak sprawy z tego, jak silnie te wzorce w nas tkwią. Kobieta, która przyrzekła sobie, że nigdy nie da się tak traktować jak matka, staje się w związku ofiarą przemocy. Ta z rodziny alkoholowej wiąże się z alkoholikiem. Córka kobiety poświęcającej swoje życie dla rodziny zaczyna pełnić wobec swojego partnera rolę matki, żony i kochanki w jednym.

W naszej podświadomości są też przekazy od rodziców i innych dorosłych na temat kobiet, mężczyzn, związku, rodziny – to, co usłyszeliśmy od nich, będąc dziećmi. Na przykład że kobieta samotna to taka, której nie ułożyło się życie. Albo że to mężczyzna jest głową rodziny. Jeszcze inne – że zdrady, czy nadużywanie alkoholu, wynikają z męskiej natury, a jeśli to kobieta zdradza lub często pije, to jest dziwką i alkoholiczką.

Oprócz wzorców na temat „miłości”, jakie wyniosłyśmy z rodzinnego domu, oddziałują na nas również wzorce kulturowe. Tu na przestrzeni ostatnich stu lat dokonała się prawdziwa rewolucja – formalnie patriarchat przestał istnieć. Obecnie kobiety w naszym kręgu kulturowym mają formalnie te same prawa, co mężczyźni – mogą posiadać majątek, studiować, rozwijać się zawodowo, mają prawa wyborcze (choć ciekawostką jest, że na przykład w Szwajcarii nadano je im dopiero w… 1972 roku). Mają też prawo – choć niepisane – do odczuwania przyjemności, płynącej z seksu oraz do decydowania o tym kiedy i z kim chcą współżyć oraz czy i kiedy chcą mieć dzieci. Wydawać by się mogło, że wszystko to sprzyja budowaniu partnerskich związków. Tak jednak póki co nie jest. Mężczyźni nie dają za wygraną, nie mają zamiaru zrezygnować z osiągniętej przez tysiąclecia przewagi i roli dominującej płci.. A kobieta wyzwolona pragnie tak samo relacji z mężczyzną, jak jej żyjące w dawnych czasach przodkinie. Pragnie miłości – chce kochać i być kochaną.

Ale czym jest ta miłość? Współczesna kultura gloryfikuje sprzeczne wzorce, a ich ścieranie się widoczne jest przede wszystkim w krajach o silnych wpływach religii – tak, jak w Polsce, gdzie przeszło 90 procent społeczeństwa deklaruje się jako katolicy. Na jednym biegunie mamy zatem wzorce konsumpcyjne, w których miłość i seks jest towarem, podlegającym handlowi wymiennemu, i – tak jak każdy towar – służącym przyjemności, a przynajmniej jest użyteczny. Na drugim – wzorce określane przez Kościół, głoszący nierozerwalność więzów małżeńskich, traktujący jako grzeszników pary, żyjące ze sobą bez sakramentu ślubu, oraz sprzeciwiający się używaniu środków antykoncepcyjnych. Kościół, którego niejeden reprezentant radzi doświadczającej przemocy żonie alkoholika, że powinna nieść swój krzyż…

Nic dziwnego, że konfrontacja z tak przeciwstawnymi poglądami rodzi w głowie chaos. Porządkuje go uświadomienie przez kobietę, które treści są jej własne, a które narzucone. Jaki system wartości wyznaje. Do czego daje sobie prawa. Jakie są jej granice – na jakie zachowania partnera się nie godzi. Jakie są jej potrzeby, których zaspokojenia oczekuje w związku. Co jest jej życiowym celem, do czego dąży, jakie marzenia chce sama zrealizować. To ważne – sama. Bo jeśli uzna, że jej życiowym celem jest szczęśliwe małżeństwo, rodzina i dzieci, to wpada we własne sidła. Aby móc zbudować satysfakcjonujący związek, kobieta powinna zacząć od zbudowania siebie. Jeśli to uczyni, jej ukochany mężczyzna będzie stanowił tylko jedną ze sfer jej życia, a nie jedyną. Uniknie przez to pułapki chorej miłości, w którą złapana nie będzie mogła bez niego żyć…

(fragment pochodzi z rozdziału „Pułapki chorej miłości”)